czwartek, 29 września 2016

Dzień odcięcia

Znowu ktoś by czegoś chciał, a ja znowu nie wyrabiam
Znowu ktoś miał coś załatwić, ale jak zwykle dał ciała
Znowu o coś prosiłam, ale jak grochem o ścianę
Bo, żeby coś było dobrze muszę to zrobić sama
Znowu ścigam się z terminem, bo ,,ogarnę to" stwierdziłeś
I nie ogarnąłeś, ja ogarniam to, jak zwykle
I dostrzegam prawdę w słowach tych, gdy jestem w potrzebie
Jeśli umiesz liczyć, to licz tylko na siebie
Więc dziś wyłączam telefon, na darmo się dobijasz
Nie obchodzi mnie co chcesz, żebym załatwiła
Dzisiaj wyłączam internet, nie odbieram wiadomości
Miałeś coś zrobić? Już nieważne, zapomnij
Dziś nie wpuszczam cię do domu, więc nawet tu nie przychodź
Dzisiaj nic od ciebie nie chcę, więc ty też mnie nie męcz dzisiaj
Nie chcę wszystko robić sama i nie będę cię wyręczać
Lecz dziś nie będę się wkurzać, bo to mój dzień odcięcia

                                                                                Loretta

wtorek, 27 września 2016

Czarne kwiaty

Piosenka napisana już jakiś czas temu, na jakimś skrawku papieru, który zgubiłam. Na szczęście część piosenki miałam nagraną na dyktafon, resztę sobie przypomniałam. I dalej nie mogę się zdecydować, jaki powinnam dać tytuł. ,,Czarne kwiaty" czy ,,Przy tobie"? Na razie zostają ,,Czarne kwiaty".  :)

Czarne kwiaty w czarnych sercach wybuchają iskrą czerni
Gdy roztapiam siebie w ogniu, znowu stojąc na krawędzi
Myśli ciekną przez palce, ja nie mogę złapać żadnej
Szybko nikną w otchłani, niwecząc kolejne szanse
Radość wybucha szmaragdem twoich oczu, jak nadzieja
W moich oczach tyle cienia, lecz czy dzisiaj to coś zmienia
Miękki dotyk, jak aksamit wywołuje serca drżenie
I poddaję się tej chwili, opadając w zapomnienie
I choć trwa to jeden moment zapętlony w nieskończoność
Jakby sen to była jawa albo snem była świadomość
Miesza w głowie się, imaginacja zdarzeń
Co ma charakter wrażeń, co zostaje w sferze marzeń
Myśli płyną, kreując nowe kombinacje złości
Szukając jakiejś rysy w perfekcji całości
I sama sobie zamykam coraz więcej bram
Co dzień wykrwawiając się z niezadanych ran

Zatruta żarem w nutach, spróbuj przejść się w moich butach
Czy to uległość czy buta, z uczuć zupełnie wyzuta
Wewnętrzne monologi, sufit z poziomu podłogi
Przeszkody i przestrogi, proste drogi, kręte drogi
Mimika w niemych krzykach i w spojrzeń galaktykach
Wszystko dookoła znika, kiedy tylko mnie dotykasz
Ta tożsamość czy odbicie, jak po drugiej stronie lustra
Czując pełnię radości czy mogę czuć się pusta
Czując twoje usta, widząc szkarłat, krew pulsuje
I trzymam cię kurczowo, licząc, że mnie uratujesz
Zrozumienie tej muzyki, trudnej treści trudny przekaz
Fale samokrytyki, podarte kartki leżą w śmieciach
Nad ranem bledną gwiazdy, zabierając emblematy
Noc napisze poematy, ja znów spiszę je na straty
Takie będą rezultaty, zawieszona gdzieś w połowie
I może mi to przejdzie, gdy znów znajdę się przy tobie

                                                                                 Loretta

niedziela, 11 września 2016

Okno



Jest okno z widokiem na świat poza mną
Jest parapet i kubek z gorącą herbatą
Jest zima, jest jesień, jest wiosna, jest lato
Jest zimno, jest ciepło, ciemno i jasno
Jestem ja, stoję przy oknie i patrzę
Jestem ja, stoję i czekam jak zawsze
Czekam na coś, co jest tylko iluzją
Na coś co nie przyjdzie, bo idzie już tak długo
Czekam na decyzję, których nie umiem podjąć
Czekam na kroki, które pójdą dobrą drogą
Czekam na zmiany, takie które nie bolą
Czekam na ludzi, którzy nie sypią ran solą
Czekam na właściwy czas, na właściwe miejsce
Na coś, co jak złapię, to już mi nie ucieknie
Czekam na przygodę, co zapuka do mych drzwi
A może czekam na kogoś, takiego jak ty

Stoję w oknie i patrzę, stoję w oknie i czekam
Czas płynie szybko, jak płynie za oknem rzeka
Lecą kartki z kalendarza, lecą lata w metryce
Lecą dni, lecą miesiące, tak przelatuje życie
Lecą słowa na wiatr, niedotrzymane obietnice
Puste ,,kocham" i szczere ,,nienawidzę''
Fałszywe gesty i prawdziwe emocje
Strach, ból i smutek, strach, ból i... cokolwiek
Obojętność, co przeszywa moje trzewia
Bo ja tylko tu stoję, bo ja tu tylko czekam
Za szklaną taflą okna, najsilniejszą z granic
Odgrodzona od wszystkiego, co mogłoby mnie zranić
Zamknięta w złotej klatce, a kluczyk wyrzuciłam
Tak bałam się upadku, że nawet nie ruszyłam
Myślałam, że zyskuję, właściwie tylko tracąc
I czekając za oknem, czekając nie wiem na co

Życie będzie ranić, bo życie nie jest łatwe
A ludzie ci dokopią, czerpiąc z tego satysfakcję
Słowa cię przeszyją w każdym możliwym miejscu
Dając rany w emocjach, dając blizny na sercu 
Zmiany przyjdą, zmiany będą, nie pytając cię o zdanie
Może rządzi tym przypadek, może wszystko jest spisane...
A ja
Wreszcie podejmę decyzję, wreszcie wezmę życie w dłonie
Uwierzę, że mogę wszystko i wszystko, co mogę zrobię
Świat wciąż się kręci, więc i ja się nie zatrzymam
Możesz mówić mi co zechcesz, a i tak mnie nie powstrzymasz
Wiosna, lato, jesień, niezależnie od pogody
Wyjdę z domu i to ja zapukam do drzwi przygody
Zostawiając herbatę, parapet i wszystko to
Zostawiając to życie obserwowane przez szkło
I szybko płynie czas, tak jak za oknem rzeka
I nie wiem, co będzie, ale ja już nie czekam

                                                                   Loretta