niedziela, 20 grudnia 2015

Ja wiem



Czasem wszystko się pieprzy na twoje własne życzenie
I to jest najgorsze, gdy pretensje masz do siebie
Nie możesz zrzucić winy na kogoś to tak nie działa
Za swoje czyny ty sam odpowiadasz
Czasem chcesz to rzucić, powiedzieć światu „wal się”
Ale nie możesz dobrowolnie położyć się na tarczy
Zawsze musisz walczyć o swoje, to czego pragniesz
Jest na wyciągnięcie ręki, wystarczy sięgnąć no właśnie
Trzeba zmusić się by powstać codziennie wstawać na nowo
Bo idziesz przed siebie, twa droga jest najlepszą drogą
I nie patrz na tych, którzy zieją zawiścią
Są zazdrośni, bo tobie, a nie im coś wyszło
Oni nie są w stanie dotrzymać ci tempa
I nie mogą patrzeć, jak ty po marzenia sięgasz
Więc plują jadem, licząc, że cię nim zatrują
Pokaż im, że ty nie z tych co się przejmują

Ref.: I wiem, wiem, wiem czasem tak się dzieje
I wiem, wiem, wiem trudno wciąż mieć nadzieję
I wiem, wiem, wiem mówią „nigdy się nie poddać”
I wiem, że jest prawda w tych słowach

I tak to boli, wiem o tym naprawdę
Ale także sobie trzeba dać kolejną szansę
Dopóki świat istnieje, a słońce nie wybuchło
Zawsze będzie nowy dzień, zawsze będzie jutro
Jutro jest niepowtarzalne, jutro wszystko jest możliwe
Ja to wymyśliłam, powiedział to za mnie Rigers
Jutro jest niepowtarzalne, jutro wszystko jest możliwe
Odnajdziesz w sobie moc, odnajdziesz w sobie siłę
Dasz radę, znajdziesz dobre rozwiązanie
Dasz radę, nieważne co się stanie
Znasz swoje możliwości, wiesz nie ma żadnych granic
Pokonamy bariery, które postawią przed nami
Wzlecimy nad ziemię, dotrzemy na szczyt góry
Tak wysoko, wysoko ponad chmury
Nieważne, jak bardzo grań będzie ostra
Nieważne, jak trudno będzie nam powstać
Nieważne, jak trudno będzie utrzymać się na nogach
Nieważne co będzie, ty i tak temu podołasz

Ref.: I wiem, wiem, wiem czasem tak się dzieje…

I wiem, wiem, wiem czasem trudno iść tą drogą
Ale przecież my jesteśmy z tych co mogą
I wiem, wiem, wiem, że wszyscy upadamy
Ale chociaż z ran krwawimy to się nie wykrwawiamy
I są tacy ludzie, którzy chcą cię widzieć na dnie
Zepchną cię, chcą zobaczyć, jak spadniesz
Ale ty się podniesiesz, staniesz wyprostowany
Zabliźnią się wszystkie zadane ci rany
I wzlecisz wysoko, wyżej niż pozostali
Bo oni nigdy nie zaryzykowali, się bali
Ty zostawiłeś strach za sobą już dawno
Bo chcesz, żeby twe marzenia były prawdą
Czas odciąć się od fałszu, od świata obłudy
Od tych wszystkich zawistnych ludzi
Wstawaj i pokaż jesteśmy waleczni
Niepowtarzalni, oryginalni, najlepsi
Głowy do góry, patrzymy naprzód
Lecimy, rzucając wyzwanie światu

                                                 Loretta

Serce-kamień



Zbliżam się do ciebie, mówiłeś „nie podchodź”
Ostrzegałeś mnie, żebym wybrała wolność
Mówiłeś „pożałujesz, nie zdołasz mnie naprawić
Ktoś mnie kiedyś złamał, potem nie dałem rady”
W twoich oczach czaił się strach
Przed miłością, przed bólem, przed dawaniem drugich szans
Byłeś niepewny, wciąż miałeś wątpliwości
Na granicy jawy i nieświadomości
W mroku własnej duszy i szarości świata
Uczyłeś się, jak kochać, uczyłeś jak wybaczać
I dałeś mi to, co miałeś najcenniejsze
Swoje zaufanie, swoją wiarę we mnie
Ja podnosiłam cię, kiedy upadałeś
Kiedy depresja przejmowała władzę
Kiedy ćpałeś leki, nie wiedząc po co to robisz
A ja waliłam w drzwi, błagając byś otworzył
Kiedy każdy dzień był jak swoista wojna
A każdy dookoła robił ci za wroga
Bo ktoś cię skrzywdził i nie potrafiłeś przetrwać
Rana zadawniona, a wciąż krwawiąca jak świeża

Ref.: Kładę dłoń na twojej piersi, czuję serce bije
Mówię „skoro tak to człowiek w tobie ciągle żyje”
A ty się śmiejesz, a w tym śmiechu tyle łez
Serce-kamień też może pompować krew

Czasem myślę, żeby się poddać
Że jednak nie potrafię siebie za ciebie oddać
Wlać swojego ognia w twoje kamienne serce
Że jednak tyle dla ciebie nie poświęcę
Ty łapiesz mnie za rękę i mówisz, że rozumiesz
Wiesz, jak to jest czuć, że wyżej nie pofruniesz
Do niczego mnie nie zmuszasz, mam przecież wolną wolę
Moja decyzja, co i jak wybiorę
A ty tylko patrzysz i powtarzasz „rozumiem”
A ja wybieram ciebie, bo inaczej nie umiem
Przytulam cię, oddając ci swoje ciepło
Szukając w tobie tego, co jest w tobie na pewno
Kiedy spadasz, chwytam cię za rękę
Wciągnę cię na górę, nieważne co będzie
Zawsze cię podniosę, o tym pamiętaj
Nasza miłość poskleja pęknięte serca

Ref. Kładę dłoń na twojej piersi, czuję serce bije…

Jest taki dzień, znów nie możesz się podnieść
Ja siadam obok, mówię „będzie dobrze”
Ty przygnieciony bólem i smutkiem, jak imadłem
Ja odrzucam od siebie słowa „nie potrafię”
A toniemy w bezsilności, każde na swój sposób
Ty w depresji, jak odczuwam w dwójnasób
Też mam swoje problemy, a biorę twoją ból
Żeby cię odciążyć dzielę go na pół
I jest ciężko, wierz mi czasami jak cholera
Bo nie wiem, jak długo potrwa nasze teraz
I walczę, wciąż walczę za nas dwoje w tej bitwie
Ale wróg jest w tobie, a ja go nie widzę
To takie trochę dziwne walczyć z kimś kogo ratuję
To takie trochę dziwne często tak się czuję
Ty masz swoje problemy, swój ból, ja wiem
Nie będę cię obciążać, nie po to jest ten tekst
Chcę ci tylko powiedzieć, że jestem z tobą
Nieważne, jak bardzo czasami nie jesteś sobą
Nieważne, jak bardzo smutek cię przygniata
Nieważne, że ja też czasem nie mogę latać
Nieważne, że depresja próbuje mnie wygryźć
Ona cię opuści, a ja? NIGDY

                                                            Loretta

poniedziałek, 12 października 2015

Alkoholik



 Piosenka inspirowana raputworem BTM Batman, Ósmy, Cecha - "Do dna", który przesłuchałam milion razy, zamiast się uczyć ;).


Jestem alkoholikiem, tym pijącym na 100 procent
No bo co mam robić, gdy zjadają mnie emocje
Nie umiem ich zwalczyć, sobie z nimi poradzić
Jedyne co umiem to te emocje zapić
Rozmazują się kontury po kieliszku wódki
No to po dziesięciu, jakie będą skutki?
Odpłynę, o wszystkim zapomnę
Wreszcie świat nie będzie miał pretensji do mnie
Jestem alkoholikiem, tym pijącym na 100 procent
Nieprzespane dni i zapite noce
Takie są owoce mej degeneracji
W mojej świadomości/ moim życiorysie za dużo jest spacji
No i co z tego? Na wszystko jest jedna rada
Butelka, kieliszek i znowu odpadam
Jestem alkoholikiem, chlam wódę codziennie
I w sumie już nie wiem, nie pamiętam kim jestem
Ciebie też nie pamiętam, byłeś w moim życiu?
Teraz to nieważne, gdy skupiłem się na piciu
Tracąc świadomość, upadam na glebę
A razem ze świadomością tracę cząstkę siebie
Cząstkę swojego życia, trochę niezależności
Picie wydziera to co świadczy o godności
Wartości człowieka, jakim byłem
Zanim w butelce swe smutki utopiłem

Uczucie smakuje najlepiej przepite czystą
Nie ma nic więcej, to jest w sumie wszystko
I każdy dzień ten sam i mówią degenerat
Podczas, gdy ja kawałki emocji zbieram
Kawałki serca, które ktoś mi podeptał
I chcę wyciągnąć nóż, który ktoś zostawił w plecach
Kiedy krzyczę „polej”, całkiem zamroczony
Nie myślę o tym, że życie ma złe strony
Jest tylko radość, rozmazana tęcza
A na jej końcu następna butelka

Wiesz nie bardzo się z tym zgadzam, że diagnoza alkoholizm
Przecież to nie moja wina, że to życie się pierdoli
Że to boli i rozsadza mi głowę i piję, bo inaczej nie mogę
I alkohol mózg wyżera, tak za moją akceptacją
Za moją zgodą jest libacja za libacją
Zgoda, OK, Houston nie ma problemu
A jeśli jakiś będzie rozwiążę go po swojemu
Znów zaleję się w trupa, znów odpadnę na wstępnie
Ale chociaż problemów nie będzie
A więc konkluzja taka, nalej ziomek do pełna
A jak się skończy ta, tam czeka nowa butelka
Będziemy pić na umór, będziemy pić do rana
Znowu się zalejemy, a jutro kolejna bania

Już zawsze będę alkoholikiem
Uzależnionym od tego, co ryje mi psychikę
Zaakceptowałem, że równam w dół do ziemi
I zbliżam się do dna, nie tylko butelki
I wiem, że świat zamknął drzwi przede mną
Ale się nie martwię, pocieszę się butelką

                                                           Loretta