czwartek, 23 marca 2017

Odbicie




Czy popełniam błąd patrząc na odbicie w lustrze?
Bo ta, która tam była chyba zniknęła na dłużej
Mówisz, że mnie znasz, kiedyś to była prawda
Ale teraz co najwyżej spotkasz mnie w swoich koszmarach
Mówisz, że się zmieniłam, nie ma rady na te zmiany
W kawałkach zwiewnego buntu rozwiewamy się my sami
Może znów przegrywamy, bezsilnie próbując wygrać
Bo nie da się polecieć na połamanych skrzydłach
Nieboskłon się oddala, a wiatr już nie krąży we krwi
Choć czujesz grunt pod stopami to chwiejesz się na krawędzi
Tak wyszło, nie znam na to odpowiedzi
Ale wszystko się rozjaśnia, gdy zbliżasz się do ziemi
Bez potrzeby ratunku, bo wszystko siedzi w głowie
A w rozliczeniu i tak ufasz tylko sobie
Jak kilwater na wodzie, rozpływa się i blednie
Pozostałość po statku, który zniknął we mgle

Grasz zgodnie z zasadami, ściskając w dłoni karty
Próbując sprawić by nie wyszło jak ostatnio
Albo łamiesz paragrafy, robiąc czego nie wolno
A na końcu każdej drogi spotkasz się z asystolią

Czy popełniam błąd patrząc w odbicie w twych oczach
Bo po prawdzie w pamięci rozpłynął się już twój obraz
Szeptałeś kocham cię w niekrępującej ciszy
Teraz oboje milczymy jedno drugiego nie słyszy
Kiedyś patrzyłeś mi w oczy mówiąc, że jestem jedyna
Teraz nigdy już nie będę obrazem na twych źrenicach
Kiedyś stałeś w tym miejscu teraz widzę tylko cienie
Nasza wizja miłości była tylko przywidzeniem
Słowa kocham cię jak ścierwo zdeptane
Przetrawione, wyplute do mnie przez ramię
Pozbawione znaczenia, obleczone w nicość
Jakby wyrządzone krzywdy usprawiedliwiała miłość
I zostałam tak jak stałam na kolejnym zakręcie
Tylko bez jednej z dróg która mogła biec po szczęście
Ale to nie było to, znowu się pomyliłam
I stojąc na rozdrożu zostałam tak jak byłam

Grasz zgodnie z zasadami, ściskając w dłoni karty
Próbując sprawić by nie wyszło jak ostatnio
Albo łamiesz paragrafy robiąc czego nie wolno
A na końcu każdej drogi spotkasz się z asystolią

Czy popełniam błąd spoglądając w głąb siebie
Gdy topię wszystkie smutki w bezpodstawnym gniewie
Gdy staram się złożyć układankę w całość
Budując własne ja z tego co we mnie zostało
Zmieniłam się i tego mi było trzeba
Wreszcie wiem czego chcę, zamiast tylko podejrzewać
Wreszcie patrzę na siebie i wiem, że jestem silna
Dostrzegam prawdziwą mnie w tych wszystkich odbiciach
Popełniałam błędy poszukując tożsamości
Godząc się na warunki, pozbawiające wolności
Nie umiałam się oprzeć, przepełniona strachem
Za bardzo świadoma, że to wszystko jest naprawdę
I każda decyzja pcha tylko w jedną stronę
Lecz by coś się zaczęło, coś musi być skończone
Ale teraz pewna siebie patrzę w lustra taflę
Bo tą którą w niej widzę zostawię w sobie na zawsze

                                                                             Loretta