Zbliżam
się do ciebie, mówiłeś „nie podchodź”
Ostrzegałeś
mnie, żebym wybrała wolność
Mówiłeś
„pożałujesz, nie zdołasz mnie naprawić
Ktoś
mnie kiedyś złamał, potem nie dałem rady”
W
twoich oczach czaił się strach
Przed
miłością, przed bólem, przed dawaniem drugich szans
Byłeś
niepewny, wciąż miałeś wątpliwości
Na
granicy jawy i nieświadomości
W
mroku własnej duszy i szarości świata
Uczyłeś
się, jak kochać, uczyłeś jak wybaczać
I
dałeś mi to, co miałeś najcenniejsze
Swoje
zaufanie, swoją wiarę we mnie
Ja
podnosiłam cię, kiedy upadałeś
Kiedy
depresja przejmowała władzę
Kiedy
ćpałeś leki, nie wiedząc po co to robisz
A
ja waliłam w drzwi, błagając byś otworzył
Kiedy
każdy dzień był jak swoista wojna
A
każdy dookoła robił ci za wroga
Bo
ktoś cię skrzywdził i nie potrafiłeś przetrwać
Rana
zadawniona, a wciąż krwawiąca jak świeża
Ref.:
Kładę dłoń na twojej piersi, czuję serce bije
Mówię
„skoro tak to człowiek w tobie ciągle żyje”
A
ty się śmiejesz, a w tym śmiechu tyle łez
Serce-kamień
też może pompować krew
Czasem
myślę, żeby się poddać
Że
jednak nie potrafię siebie za ciebie oddać
Wlać
swojego ognia w twoje kamienne serce
Że
jednak tyle dla ciebie nie poświęcę
Ty
łapiesz mnie za rękę i mówisz, że rozumiesz
Wiesz,
jak to jest czuć, że wyżej nie pofruniesz
Do
niczego mnie nie zmuszasz, mam przecież wolną wolę
Moja
decyzja, co i jak wybiorę
A
ty tylko patrzysz i powtarzasz „rozumiem”
A
ja wybieram ciebie, bo inaczej nie umiem
Przytulam
cię, oddając ci swoje ciepło
Szukając
w tobie tego, co jest w tobie na pewno
Kiedy
spadasz, chwytam cię za rękę
Wciągnę
cię na górę, nieważne co będzie
Zawsze
cię podniosę, o tym pamiętaj
Nasza
miłość poskleja pęknięte serca
Ref.
Kładę dłoń na twojej piersi, czuję serce bije…
Jest
taki dzień, znów nie możesz się podnieść
Ja
siadam obok, mówię „będzie dobrze”
Ty
przygnieciony bólem i smutkiem, jak imadłem
Ja
odrzucam od siebie słowa „nie potrafię”
A
toniemy w bezsilności, każde na swój sposób
Ty
w depresji, jak odczuwam w dwójnasób
Też
mam swoje problemy, a biorę twoją ból
Żeby
cię odciążyć dzielę go na pół
I
jest ciężko, wierz mi czasami jak cholera
Bo
nie wiem, jak długo potrwa nasze teraz
I
walczę, wciąż walczę za nas dwoje w tej bitwie
Ale
wróg jest w tobie, a ja go nie widzę
To
takie trochę dziwne walczyć z kimś kogo ratuję
To
takie trochę dziwne często tak się czuję
Ty
masz swoje problemy, swój ból, ja wiem
Nie
będę cię obciążać, nie po to jest ten tekst
Chcę
ci tylko powiedzieć, że jestem z tobą
Nieważne,
jak bardzo czasami nie jesteś sobą
Nieważne,
jak bardzo smutek cię przygniata
Nieważne,
że ja też czasem nie mogę latać
Nieważne,
że depresja próbuje mnie wygryźć
Ona
cię opuści, a ja? NIGDY
Loretta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz