niedziela, 20 grudnia 2015

Serce-kamień



Zbliżam się do ciebie, mówiłeś „nie podchodź”
Ostrzegałeś mnie, żebym wybrała wolność
Mówiłeś „pożałujesz, nie zdołasz mnie naprawić
Ktoś mnie kiedyś złamał, potem nie dałem rady”
W twoich oczach czaił się strach
Przed miłością, przed bólem, przed dawaniem drugich szans
Byłeś niepewny, wciąż miałeś wątpliwości
Na granicy jawy i nieświadomości
W mroku własnej duszy i szarości świata
Uczyłeś się, jak kochać, uczyłeś jak wybaczać
I dałeś mi to, co miałeś najcenniejsze
Swoje zaufanie, swoją wiarę we mnie
Ja podnosiłam cię, kiedy upadałeś
Kiedy depresja przejmowała władzę
Kiedy ćpałeś leki, nie wiedząc po co to robisz
A ja waliłam w drzwi, błagając byś otworzył
Kiedy każdy dzień był jak swoista wojna
A każdy dookoła robił ci za wroga
Bo ktoś cię skrzywdził i nie potrafiłeś przetrwać
Rana zadawniona, a wciąż krwawiąca jak świeża

Ref.: Kładę dłoń na twojej piersi, czuję serce bije
Mówię „skoro tak to człowiek w tobie ciągle żyje”
A ty się śmiejesz, a w tym śmiechu tyle łez
Serce-kamień też może pompować krew

Czasem myślę, żeby się poddać
Że jednak nie potrafię siebie za ciebie oddać
Wlać swojego ognia w twoje kamienne serce
Że jednak tyle dla ciebie nie poświęcę
Ty łapiesz mnie za rękę i mówisz, że rozumiesz
Wiesz, jak to jest czuć, że wyżej nie pofruniesz
Do niczego mnie nie zmuszasz, mam przecież wolną wolę
Moja decyzja, co i jak wybiorę
A ty tylko patrzysz i powtarzasz „rozumiem”
A ja wybieram ciebie, bo inaczej nie umiem
Przytulam cię, oddając ci swoje ciepło
Szukając w tobie tego, co jest w tobie na pewno
Kiedy spadasz, chwytam cię za rękę
Wciągnę cię na górę, nieważne co będzie
Zawsze cię podniosę, o tym pamiętaj
Nasza miłość poskleja pęknięte serca

Ref. Kładę dłoń na twojej piersi, czuję serce bije…

Jest taki dzień, znów nie możesz się podnieść
Ja siadam obok, mówię „będzie dobrze”
Ty przygnieciony bólem i smutkiem, jak imadłem
Ja odrzucam od siebie słowa „nie potrafię”
A toniemy w bezsilności, każde na swój sposób
Ty w depresji, jak odczuwam w dwójnasób
Też mam swoje problemy, a biorę twoją ból
Żeby cię odciążyć dzielę go na pół
I jest ciężko, wierz mi czasami jak cholera
Bo nie wiem, jak długo potrwa nasze teraz
I walczę, wciąż walczę za nas dwoje w tej bitwie
Ale wróg jest w tobie, a ja go nie widzę
To takie trochę dziwne walczyć z kimś kogo ratuję
To takie trochę dziwne często tak się czuję
Ty masz swoje problemy, swój ból, ja wiem
Nie będę cię obciążać, nie po to jest ten tekst
Chcę ci tylko powiedzieć, że jestem z tobą
Nieważne, jak bardzo czasami nie jesteś sobą
Nieważne, jak bardzo smutek cię przygniata
Nieważne, że ja też czasem nie mogę latać
Nieważne, że depresja próbuje mnie wygryźć
Ona cię opuści, a ja? NIGDY

                                                            Loretta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz